Czyli nadszedł sądny dzień. 3 tygodnie temu zamówiłam kąpiel i strzyżenie tych oto, niżej widocznych stworów. Nie dawały się ostrzyc po dobroci, no to trudno. Trzeba sprowadzic fachowca. Zadzwoniłam 3 tygodnie temu i poprosiłam o wizytę następnego dnia. Niestety, droga pani, to nie piekarnia, mamy 2 tysiące pieskich klientów do obrobienia i możemy do pani przyjechac za miesiąc - to usłyszałam, naprawdę. Ale pan pogrzebał w spisie psiej ludności i znalazł lukę DZIŚ. Wczoraj pan przysłał e-mailem potwierdzenie, że Miss Melissa przybędzie czarodziejskim vanem około godziny 3. Zwierzyna przeczuwała, ze "cóś" sie szykuje i przebierała nogami pod drzwiami.
Trochę trwało to czekanie, już klienci mieli zakładac komitet kolejkowy. Już utrudzone kości złożyli na podłodze...ale w zgrabnej kolejce.
Aż tu.... z fasonem zajechała Miss Melissa swoim magicznym pojazdem. Klientela salonu została wyniesiona pod pachą do vana, bo zmieniła zdanie w ostatniej chwili i zaczęła się zapierac kopytami. Drzwi objazdowego salonu się zatrzasnęly... i niech się dzieje wola nieba. Wyglądałam, co jakiś czas, sprawdzic, czy Miss Melissa nie gna przed siebie z obłędem w oku z powodu naszych aniołków. I czy vanem nie rzuca od rowa do rowa, ale nic się nie działo. Twarda sztuka z tej Miss Melissy.
nie, no Joasiu, zakończyć w takim momencie, kiedy złapałam zanętę?
OdpowiedzUsuń;DD
teraz będę się skręcać z ciekawości co było dalej ;)
pozdrowienia i głaski dla psiej ferajny :)))
są zdjęcia "before", teraz czekamy z niecierpliwością na zdjęcia "after" :-)
OdpowiedzUsuńEmocje jeszcze raz emocje. W następnym odcinku będzie "move that bus!".
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie w PL jak podjeżdża MelissaVan pod GS w Jastkowicach i brani są w jasyr dżentelmeni. Po dwóch godzinach wypuszczani z Vana od razu kierują się na Częstochowę lub Licheń.