środa, 12 stycznia 2011

Tłusty wtorek.

Nie dało rady juz dluzej słuchać "a moze byś upiekła pączki??? Poddałam się. Ale prawdę mówiąc tylko dlatego, ze sama miałam ochotę, a najblizsza "pączkarnia" z 1000km stąd. Przepis oczywiście od mistrzyni Doroty z "Moje wypieki". Super proste, bo wrzucamy ingrediencje do maszyny do pieczenia chleba i ona się, biedaczka, męczy z ciastem. Potem juz z górki, nadziewanko, rośnięcie, smazenie na elektrycznej głębokiej patelni (trzyma temperaturę) i........ futrowanie. Nie robię lukru ani nie sypię cukrem pudrem, bo Główny Pozeracz jako cukrzyk, wyznaje ciekawą naukową teorię. A mianowicie: mozna zezreć 20 pączków na jedno posiedzenie, byle by nie było na nich cukru. Ze potem delikwenta trzeba turlać i w drzwi się nie mieści ani przodem ani bokiem, to wina koszul, które się kurczą w oczach i tak zwanej fatamorgany, która sprawia, ze widzimy chłopa o figurze basetli, a on chudziutki, biedaczek i niedozywiony jest.




Zapraszam jeszcze dziś, bo jak Pozeracz wpadnie po robocie, to przeora talerz jak jaki wołoduch. A jutro będzie jęczał cały dzień......
Z frontu robótkowego. Ludzie!!!!!!!!! Wczoraj zaczęłam, z postępów pracy sądząc, śmiało mozna powiedzieć, ze juz prawie kończę ;))))

Posted by Picasa

3 komentarze:

  1. mam nadzieję,ze coś dla mnie zostało- przyjadę z własnym cukrem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wyglądają bardzo apetycznie-mogą być bez lukru-też się skuszę:)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Och ja nawet zapach czuje ;o)

    OdpowiedzUsuń