czwartek, 4 listopada 2010

Witajcie w Wenecji.


Od Wynna kładką, szerokości A4 przechodzimy do Palazzo, czyli części nr 2 hotelu-kasyna Venetian. I już jesteśmy nad Grand Canal. Dziecisków (z lewej) nie pytałam o zgodę na publikację wizerunku, a co tam, to mój blog i se publikuję co chcę. Najwyżej sie mogą prawować ze mną.


 I gondole już czekają......
 I płyniemy Grand Canal. I żeby nie było wątpliwości, jesteśmy wewnątrz budynku.
 Niebo zmienia barwy, zależnie od pory dnia, bo jest to niebo sztuczne. To dobre miejsce dla naiwnych. Gondolierzy śpiewają moje ulubione "Volare" i jest super.
 Aż dopływamy do Placu Swiętego Marka. Jak żywy ci on...

 Halo, kto następny na romantyczną przejażdżkę?
 I jakby nie patrzył, nie widać płyt z dykty, podtrzymywanych od tylu przez facecika z petem w zębach. Przepych ci u nas i dostatek. Marmury, granity, malowidła i cuda wianki.
 Naturalnie, tfu, tfu, na psa urok, jaskinie grzechu też gdzie nie spojrzec. Ale ktoś musi to finansować, przecież nie biedni tubylcy.
 Dzieła sztuki też można podziwiać ze schodów ruchomych.
 I szersza panorama. Łał.....
 A tu skromna dekoracja przygotowana na ślub. Musiał to być 10-10-10. Wtedy mnóstwo ludzi przyjechało specjalnie wziąć ślub.
Tyle na razie od latającego reportera. Ale my tu jeszcze wrócimy...... A rivederci.....

2 komentarze:

  1. No i mię zatchło;-)))
    Popatrz, popatrz, każdy może mieć własną Wenecję;-)
    Buziaki i pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń