Tra ta ta! Trąby anielskie dały znak, ze oto wkraczamy do hafciarskiego nieba. Tuz za drzwiami stoliczek zaprasza zdrozoną hafciarkę do wydziugania paru krzyzyków. Tudziez spotkania z innymi artystkami ludowymi. No i hajda dalej.
Zdjęcia gotowych projektów wyszły bardzo byle jak. Nie widać tej staranności i wszystkich drobniusieńkich detali. Widać tylko, ze fotograf do niczego.
A tu szmatki, aidy, lny, do wyboru i koloru, w większych kawałkach, natomiast mniejsze kawałki siedzą popakowane w plastikowych pojemnikach.
Na syrence tez nie widać koralików, ale stwierdzam, ze są i wygląda ona o niebo ladniej.
Tu znowu półki z nićmi Anchor i jakimiś w okrągłych kłębkach, tudziez koraliczki i rózne wisioreczki.
Bardzo pastelowe, słodziutkie serduszko wyszywane jedwabiem, koralikami i wisioreczkami.
I następny milion koralików, nici i guziczków.
I umordowane, w stanie ostatecznego ogłupienia i zawrotu głowy, opuszczamy hafciarskie królestwo.