czwartek, 7 października 2010

Korespondent wojenny wraca z frontu.

Trochę sponiewierany, mina jeszcze nietęga, ale gozdzik w lufie karabinu musi byc. Tydzień temu wciągnął mnie w swoje przepastne podwoje Sunrise Hospital. Nie będę się wgłębiac w cielesne detale owej procedury. Nadmienię tylko, ze polega z grubsza na dziabnięciu w tętnicę na wysokości biodra i potem, panie, węzykiem, węzykiem do wątroby, po drodze parę zdjęc rtg i jak jestesmy we właściwym miejscu salwa honorowa z trutki, pif paf po tumorze. Pacjent nie uśpiony calkowicie (musi współpracowac przy robieniu zdjęc czytaj: oddech, bezdech, głupia mina), a więc pacjent rzęzi litości, zamiast tego dostaje maskę z tlenem i kompres na oczy. A morze nudności ogarnia jestestwo. Jeszcze tylko szybka tomografia i wyjazd do ogólnoszpitalnego  roomu pacjenta w celu wybyczenia się. Room jest naturalnie jednoosobowy z łazienką, barłogiem z pełną automatyką i najwazniejsze: pilotem. Pilot w ręku pacjenta to prawdziwy power. Ma guziki do wołania pielęgniarki, gaszenia i zapalania światła i oczywiście do telewizora. W pilota jest tez wmontowany spiker od telewizora, bo kto by wytrzymał, gdyby wszystkie nagle zaczęły ryczec. W ścianę jest tez wmontowany komputer dla personelu. Wszelkie polecenia doktorów, leki są na bieząco wstukiwane do systemu, tak jest prowadzona historia choroby. Badania typu tomografia są uploadowane do specjalnego systemu i lekarz z kazdego szpitala w mieście ma dostęp do wyników, jeśli jest oczywiście autoryzowany do tego np. poproszony o konsultację. W pokoju jest tez rozkladany fotel i kanapa, biureczko, dla tych co zapomnieli napisac testament lub powieśc swojego zycia.
Pacjent dostaje kolację, strawa jest ciepła, bo trzymana w naczyniu z pokrywką, jakieś owocki, picie, deserek. Jeśli poprosi w środku nocy o soczek, to nie słyszy warknięcia, coś o przewróconej dupie, tylko grzeczne: a jaki, bo mamy pomarańczowy, jabłkowy, zurawinowy? i czy z lodem?
Oprócz mordowania mierzeniem ciśnienia i własnymi kichami, pacjent dozywa rana, gdzie wita go nowa pielęgniarka, następnie śniadanko z menu na całą następną dobę. Wpadają tez doktorzy i kiedy pacjent wyraza zyczenie : do domu, please, dziarsko zabierają się za papiery, recepty, zeby pacjent nie musiał długo czekac. Kiedy wszystko jest gotowe, rodzina przybyła po delikwenta, grzeczny pielęgniarz na wózeczku wywozi pacjenta, czekając na podjazd samochodu, pomaga wsiąśc i jeszcze pomacha na drogę.
Na plus zalicza się: nowe skarpetki przeciwpoślizgowe do kolekcji i parę funtów utraty wagi.      Przychodzac do szpitala dostaje się kartkę, na której są wszystkie działy- etapy podróży, i w każdym miejscu, osoba, z którą ma się do czynienia, podpisuje się. Przychodząc do domu, jeśli jesteśmy zadowoleni z obsługi, to wyrzucamy kartke, ale jeśli nie, to przynajmniej wiadomo, kogo personalnie, należy ścigac i nie trzeba czekac parę lat na opinię jakichś mitycznych biegłych. Proste, logiczne, cóz więcej dodac.
Doktor mówił, ze dojście do siebie potrwa przynajmniej tydzień. Ale polska fantazja, oczywiście wie lepiej. Ale niestety fantazja padła przed nieubłaganą rzeczywistością. Doktor ostrzegał, ze nudności i ból, no i wiedział co mówi. Czuję się jeszcze jak ta gęś, tuczona na siłę z wątrobą monstrualnych rozmiarów. Ale z kazdym dniem jest coraz lepiej, wczoraj przybyły tez dwa super lekarstwa z Polski. Nazywają sie Natalka i Michałek. Pomagają na całe zło.

8 komentarzy:

  1. -dużo zdrówka Joasiu i pozdrowienia dla gości, buziaczki

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymaj się mocno!!!
    Wirtualnie przytulam i duuuużo zdrówka życzę:-)
    Lekarstwa (te z Polski), masz najlepsze z możliwych.
    Gwarantują stu procentową skuteczność w przywracaniu zdrowia.
    Cieplutko pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Asiu - czytałam twojego posta i z każdym słowem brwi wędrowały mi co raz wyżej i wyżej. Aż w końcu wylądowały na plecach...
    Polska służba zdrowia jeszcze setki lat nie dojdzie do takiego poziomu...
    Życzę Ci szybkiego powrotu do pełni sił. Co chyba w towarzystwie Natalki i Michałka nastąpi szybciej niż przewidywał lekarz :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Joasiu! Dobrze ze juz po zabiegu. Teraz przy pomocy polskich lekarstw wrocisz do formy! Trzymam za to mocno kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  5. Joasiu cieszę się że masz to już za sobą, dzielna jesteś, mniemam po tym co piszesz, poczucie humoru to wielki plus. Ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kazika, jesteś wielka i wszystko przetrwasz, wierze w Ciebie. Ściskam Dziemanka

    OdpowiedzUsuń
  7. Joanna !!!!!!!!!! napisałam do Was maila, nie wiem czy zaglądasz do komputera ?; wysłałam również zdjęcia; czekam na wiadomość co tam u WAS ?? jeszcze raz dziękujemy za gościnę w Las Vegas !!!! Barbara i Tadek z Warszawy
    PS.Artykół i film z tańczących fontann jest super, przypomiał mi wspaniałe chwile z urlopu spędzonego w Newadzie.Serdecznie pozdrawiamy z deszczowej Polski (wtorek godz.18,2o)

    OdpowiedzUsuń